Od wielu lat listopad kojarzy mi się z relacjami, z powrotem do korzeni, z nieśpiesznym czasem spędzanym z ludźmi, których tak bardzo kochamy i pamięcią o tych, którym zawdzięczamy, to, że tutaj jesteśmy. I chociaż noszę ich w sercu każdego dnia, to ten czas jest pod tym względem wyjątkowy.

„Gdy spojrzysz głęboko w swoją dłoń, zobaczysz swoich rodziców i wszystkie pokolenia swoich przodków. Wszyscy oni żyją w tym momencie. Każdy jest obecny w twoim ciele. Jesteś ciągiem dalszym każdej z tych osób”. – Thich Nhat Hanh

Ostatnie lata były dla mnie czasem osobistej wędrówki przez historie moich przodków i bliskich. Wszystkie one zapisane we mnie czekały na odkrycie, spotkanie i uzdrowienie. I pewnie kiedyś popukałabym się w głowę, gdyby ktoś powiedział mi o tym, jak różne wydarzenia z przeszłości, odzwierciedlają się w naszym życiu. Dziś wiem, że tak właśnie się dzieje i potwierdzają to liczne badania. Każda z historii, nawet ta najbardziej bolesna i trudna, czeka na opowiedzenie, zaakceptowanie i uzdrowienie. Każdy z członków naszej rodziny jest nieodłączną częścią naszej historii. Im bardziej ją wypieramy, tym bardziej ciśnie. Im bardziej od niej uciekamy, tym szybciej nas goni. Im bardziej się czegoś wstydzimy, tym bardziej odcinamy się od siebie i innych. Im bardziej kogoś unikamy i odrzucamy, tym trudniej odnaleźć nam spokój i miłość każdego dnia. Dlatego czuję, że nie ma sensu dłużej uciekać.

I absolutnie nie chodzi tu o udawanie, że nic się nie stało, że ktoś nas nie zranił, a nasze relacje są (były) piękne i pełne wsparcia. Bo często nie były. To, co trudne odcina nas od siebie. Odcina nas od innych. Odcina nas od poczucia przynależności. Otoczeni ludźmi, w głębi czujemy się totalnie samotni. Przestajemy ufać sobie, innym i światu, który nas otacza.

A przecież wszyscy jesteśmy ludźmi. Potrzebujemy relacji. Potrzebujemy więzi. Potrzebujemy poczucia przynależności. Potrzebujemy dotyku, rozmowy i poczucia, że jesteśmy częścią „czegoś większego”. Potrzebujemy być akceptowani. Takimi jakimi jesteśmy.

Nie cofniemy czasu, nie mamy wpływu na to, co wydarzyło się lata temu, na zachowania ludzi, którzy nas otaczają (czy otaczali). Mamy jednak wpływ na to, co tu i teraz. Mamy realny wpływ na to, jak potoczy się nasze życie. Na decyzje, które podejmujemy każdego dnia. Mamy wpływ na to, co dla siebie wybierzemy.

Potrzebujemy odrobinę odwagi żeby zatrzymać się i „na chwilę” spojrzeć za siebie. Nie po to, żeby rozdrapywać, rozpamiętywać i utykać w przeszłości. Po to, żeby uznać, wyrazić, zaakceptować i uzdrowić. Wtedy możemy ruszyć w nowe, jeszcze lepsze. I tej odwagi, którą każdy z nas nosi w sobie, życzę Ci najbardziej!

 

Photo by Kelly Sikkema on Unsplash